Farmona, Lets Celebrate, Sunrise Balsam do ciała i Mojito masło do ciała
Balsamowanie
to mój codzienny wieczory rytuał. Im ładniej pachnie balsam lub masło tym
chętniej po nie sięgam. Choć nie ukrywam, że nawilżenie tez gra dużą rolę, a
nawet najważniejszą. Cow niektórych przypadkach nie idzie w parze.
O
nowej serii Farmony Lets Celebrate wspominałam kilka razy, co za skutkowało
dużym zainteresowaniem. Wcale się temu nie dziwię, bo sama uwielbiam ładne
zapachy, a Farmona tak właśnie mi się kojarzy. Dziś przyglądniemy się dwóm
„mazidłom” do ciała.
Sunrise
balsam do ciała dostajemy w dużej okrągłej plastikowej butelce z pompką. Bardzo
wygoda i higieniczna forma aplikacji pozwala na wygodniejsze użycie.
Opakowanie
bardzo przyciągające uwagę, w dodatku etykieta kojarzy mi się z latem.
Konsystencja
jest lekka, pół rzadka. Nie za rzadka i nie za gęsta, taka w sam raz na sezon wiosenno-letni.
Faktycznie trochę jak lotion. O pięknej konsystencji kojarzącej mi się z
zachodem słońca. Jest brzoskwiniowa.
Balsam
szybko się wchłania, nie klei się. Zaskoczyły mnie w nim delikatnie ledwo
widoczne drobinki błyszczące, które delikatnie się mienią. Nie zauważyłam tego
na pierwszy rzut oka, dopiero po kilkunastu dniach. Mimo to, nie powinny
stanowić obawy, gdyż są nie natarczywe.
Zapach
jest ładny. Słodki, owocowy, z nutą świeżości. Niby zawiera pomarańczę, ale
bardziej wyczuwam tam brzoskwinię. Mimo to jest odświeżający, dodający energię.
Na szczęście nie za słodki i za mdły. Mimo wrażenia, że jest perfumowany, po
kilku godzinach gdzieś znika i śmiało mogę stwierdzić, że nie jest długotrwały.
Delikatny,
lekki balsam Sunrise to faktycznie taka „mgiełka balsamowa” idealna na
wiosnę-lato. Szczególnie dla skóry normalnej, niepotrzebującej mocnego
nawilżenia. Jego lekkość jest odzwierciedleniem lekkości nawilżenia na skórze.
Skóra
jest normalna, nie ma tutaj super ekstra wygładzenia czy jędrności, a nawet
sprężystości. Jest po prostu w porządku. Zresztą nie oczekiwałam tutaj żadnego
mocnego odżywienia skóry, czy moga jej poprawy. Nic się z nią nie dzieje.
Balsam
pięknie pachnie, delikatnie podkreśla skórę swoim tajemniczym z znienacka
błyskiem.
Spodobał
mi się bardziej niż kolega niżej. Poniżej możecie przeczytać co mi się w mojito
nie
podoba.
Masło
do ciała Mojito ukryte jest w zupełnie innym opakowaniu niż balsam po wyżej.
Zabezpieczony dodatkowym sreberkiem z odkręcanym wieczkiem ukrywa białe masło,
w którym zatopione są zielone kuleczki, drobinki.
Jest
troszkę gęściejsze od balsamu, ale z porównaniem do mega gęstego balsamu jest
mniej gęste (coś po środku).
Zapach
bardzo ładny. Świeży, orzeźwiający, miętowy z nutą limonki. Trochę kojarzy mi
się z kremami do stóp. I dlatego przez ten aromat ciężko używa mi się go na całe
ciało. Średnio trwały, choć mam wrażenie, że dłużej go czuję. W oapkwoaniu
uwielbiam jego zapach i mogę wdychać godzinami, a ciele mnie denerwuje.
Masło
Mojito dobrze nawilża, ale nie jest to intensywne nawilżenie, ani tym bardziej
odżywcze. Mimo słowa, że to masło jest lekkie jak balsam i także lekko nawilża.
Tak samo jak kolega wyżej. Odpowiednie jest dla osób o normalnej, niewymagającej
skórze.
Skóra
tak samo wygląda jak przed zastosowaniem masła. Nie ma szału, ani zachwytów.
Podoba
mi się zapach, ale nie na, tyle, aby stosować na całe ciało. Jak wspomniałam
wyżej, źle mi się kojarzy. Jakbym masłem do stóp smarowała ciało. Dlatego to
masło zostało przeznaczone do pielęgnacji stóp. Dobrze się wchłania, nie klei
się. Nakładane na stopy, a później na to nałożone skarpetki, dają całkiem dobry
rezultat. Skóra jest gładka i nawilżona, a nawet zmiękczona. Co na ciele nie dało się tak odczuć.
Dlatego jestem zaskoczona, że lepiej sprawdza się w tej roli.
Ciekawa
jestem czy takie samo zdanie miałabym o peelingu czy płynie o tym zapachu?
Możliwie, ze lepiej przyjęłabym go. Szczególnie, że tego typu kosmetyki się zmywa,
a masło jednak zostaje długo, mimo iż zapach nie jest jakiś tam długotrwały.
To w dziwny sposób przeszkadza mi.
Kosmetyki
Lets Celebrate dostaniecie w sklepiku Farmony w cenie od 15-20zł
Który zapach jest Wam bliższy?
Ja wczoraj dorwałam z tej serii peeling żurawinowo-cytrynowy, ależ się cieszyłam... polowałam trochę na niego :)
OdpowiedzUsuńPrzyjrzymy :D nie przygladniemy :D
OdpowiedzUsuńCałkiem interesująca ta seria.
OdpowiedzUsuńOj! I ja jeszcze nie przetestowałem tej kolekcji
OdpowiedzUsuńbalsamowanie to i mój wieczorny rytuał :)
OdpowiedzUsuńNa razie mam zbyt wiele produktów do ciała :)
OdpowiedzUsuńWypróbowałabym ten drugi mimo wszystko :) ciekawi mnie ten zapach :)
OdpowiedzUsuńooo to jakaś nowość :D uwielbiam balsamy z tej firmy :D muszę wypróbować
OdpowiedzUsuńNie widziałam tym balsamów w sklepie, ten pierwszy wydaje się ciekawszy.
OdpowiedzUsuńsuper !
OdpowiedzUsuń~~~~~~~~~~~~~~~>>>>>>>>
Zapraszam również do mnie na blog.
www.bambiboho.blogspot.com
Nie stosowałam tych kosmetyków jeszcze może warto się skusić :)
OdpowiedzUsuńbyłam zainteresowana tym masłem głównie ze względu na zapach, ale skoro jest taki ciężki na ciele to nie wiem czy się skuszę ;)
OdpowiedzUsuńBalsam ma przepiękny kolor :)
OdpowiedzUsuńwyglądają świetni! :)
OdpowiedzUsuńfajny blog.
Uwielbiam je za zapach , miałam jakiś czas temu :)
OdpowiedzUsuńBuziaki
xo xo xo xo xo
kiedyś się czaiłam wokół balsamu, ale jak dobrze pamietam to ma parafinę.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o zapach to chyba bardziej do gustu przypadłby mi balsam :)
OdpowiedzUsuńZapach produktów do ciała jest dla mnie tak samo ważne, jak nawilżanie jakie dają :)
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc nawet nie słyszałam o tej serii :)
OdpowiedzUsuńChyba bliżej byłoby mi do masła Mojito:)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem tych zapachów.
OdpowiedzUsuńAle mam ,,smaka`` na te cudownosci, musze kupic;)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe produkty, a do tego w świetnych opakowaniach. :)
OdpowiedzUsuń