Farmapol, Fruity jungle, Kremy do rąk smoczy owoc i liczi

Sezon wiosenno-letni sprzyja zapachom słodkim-kwiatowym i nie może ich także zabraknąć także w kosmetykach. Tym bardziej takich do pielęgnacji ciała, a jeszcze bliżej dłoni.

Farmopol wypuścił na rynek kosmetyczny iście wakacyjne opakowania kremów do rąk, ale zapachy nie zostały im obojętne, również w tym klimacie.

Fruity jungle to bajecznie pachnące kremy do rąk, które zadowolą fanów pielęgnacji dłoni o tej porze roku. Kremy świetnie wchłaniają się w skórę, bardzo szybko, wręcz błyskawicznie, zostawiając mój ulubiony i ceniony mat. Skóra nie klei się, ani nie lepi. Nie ma też żadnej warstwy na skórze, ani błysku. Czysty i zadowalający mat. Wiele osób to doceni.

Konsystencja różni się lekko wyglądem różowy to dragon fruit, a biały liczi. Gęstość praktycznie taka sama, liczi lekko gęstszy. Jednak nadal można mówić o lekko rzadkich, takich w sam raz konsystencjach.

Moje serce podbił oczywiście dragon fruit czyli smoczy owoc (pitaja), o bajecznym, słodkim i owocowym zapachu, który kojarzy mi się z truskawkami, albo nawet gumą owocową tez coś na wzór truskawki. Uwielbiam te nuty, mam nawet żel i peeling o tym zapachu i za każdym razem uwielbiam się w nim zatracać.

Liczi to egzotyczny, owocowy zapach. Również ładny, przyjemny. Jednak smoczy owoc wygrywa.

Bogactwo witamin i minerałów sprawia, że chętnie się sięga po kremy do rąk Fruity jungle. Skóra jest cudownie miękka i gładka, bardziej nawilżona i odżywiona, a nawet zregenerowana. Przynoszą ulgę suchej i szorstkiej skórze.

Egzotyczne, rajskie opakowania jak i zapachy, szybkość wchłaniania i świetne działanie nawilżające, odżywiające to wyróżnia te kremy spośród innych.

Do wyboru są trzy wersje, u mnie widać dwie, dostępna jeszcze acai.

Jestem ciekawa czy przekonują Was tak wakacyjne opakowania jak i zapachy kremów do rąk?