Denko Sierpnia 2015
Denka
z miesiąca na miesiąc idą mi coraz marniej. Przecież używam cały czas
odpowiednio sporą dawkę ilości kosmetyków. Z tym, ze zamiast ubywać to
przybywa. A jak się kończą to wszystkie na raz. Stąd to całe zamieszanie:)
Zobaczcie
moje marne wypociny
1.
Le Petit Marsheilais, Delikatny żel 2w1, Pomarańcza i grejpfrut. Tę wileka
butlęudało mi się wykończyć razem z synem, który także pokochał
pomarańczowo-grejfrutowe wakacyjne nuty. Świeży, rzęski zapach stał się
idealnym rozwiązaniem na duszne, letnie wieczory w celu odświeżenia się i
pozbycia nie przyjemnego zapachu, jak i lepkości.
2.
Timotei, Szampon głęboki brąz. Przez swój mocny, duszący i ciężki zapach z
chęcią podzieliłam się w kwestii używania go z mężem, któremu nic nie
przeszkadza. Z czasem, mimo, że moje włosy go polubiły. Latem stał się za
ciężki przy moich cienkich włosach. Zrobiły się przyklapnięte i zbyt obciążone,
wyglądały jak nie domyte, tłuste. Co nie estetycznie wyglądało. Z innymi z tej
firmy jakoś bardziej się polubiłam. Ale jak widać nie zmarnował się.
3.
Lirene, Antycellulitowa mezoterapia. Kosmetyk miał znaleźć się w ulubieńcach.
Niestety szybciej dobił dna niż mi się to wydawało. Idealnie pasował na letnie
dni. Po przez swoją lekką, dobrze wchłaniająca się kosnsytencję, przyjemny zapach.
Oraz miękkość i gładkośc jaka dawał. O całkowitym usunięciu cellulitu można
zapobiec. Ale o lepszy wygląd skóry zawsze można powalczyć. A ten na pewno
wniósł w pielęgnacji dużo tej estetyki.
4. Lady Speed Stick, Ph
Activ protection 24h. 24 godziny na
pewno nie zapewnił mi ochrony, ale na cały dzień był wystarczajacy. Te 12
godzin to i tak sukces. Żelowa konsystencja zdecydowanie jest jedną z lepszych
jeśli chodzi o LSS. Sztyft kremowy to totalna porażka. A ten jest jego
przeciwnikiem. Dobrze chroni przed nadmiernym potem, nie brudzi ubrań, ani ich
nie barwi. Nie roluje się. I przyjemnie pachnie.
5.
Dove, Orginal 48 h. Klasyczna wersja Dove, która swoją ochroną wg procenta przesadza, że aż 48
godzin potrafi chronić. Niestety złudne to, gdyż u mnie nawet 12 nie daje rady.
Jest dobry po kapieli, ewentualnie na noc. Przy lekkim trybie życia. Bez
wzruszen i wysiłku. Bardzo słaba kulka. Ale przepięknie, klasycznie pachnąca
słynnym zapachem Dove. Mimo to ochrona dla mnie za słaba. Zużył na wieczór po
kąpieli i wtedy była ok. Przy większym ruchu, ogromnej pracy, a nawet
zdenerwowaniu odpada. Pachy mokre;/
6.
Love Me greek, Relaksujący olejek do ciała. Miał bardzo dziwny zapach. Zużyłam
go do kąpieli kiedy woda była max twarda i wysuszała skórę. Kilka kropelek
sprawiło, że skóra nie była wysuszona, a przyjemnie miękka. Na pewno do niego nie wrócę.
7.
Dr Irena Eris, Normamat, Sferyczny peeling oczyszczjący. Delikatny peeling
oczyszczający do twarzy subtelnie oczyszczał skórę, bez zaczerwienień.
Oczyszczeni było na dobrym poziomie, choć pory były nie ruszone. To wstępnie
skóra wyglądała na dobrze oczyszczoną. Ładnie pachnie. Jest bardzo wydajny.
I
to wszystko. Mam nadzieję, że jest coś godnego uwagi.
Le Petit Marsheilais bardzo lubię, głównie za zapachy :)))
OdpowiedzUsuńNiektóre dzieci cieszą sie z powrotu do szkoły, a inne płaczą, że już koniec wakacji ;) Nie tylko tęskno za kolegami, ale mój syn to za samym dojeżdżaniem się stęsknił i zajęciami ^^
OdpowiedzUsuńnic nie może przecież wiecznie trwać:)
UsuńZainteresowałaś mnie tym peelingiem z Eris :)
OdpowiedzUsuńskromniutkie to Twoje denko:)
OdpowiedzUsuńoj bardzo słabe, wiem wiem:)
UsuńTeż miałam ten Sferyczny;)
OdpowiedzUsuńLss bardzo lubię ;)
OdpowiedzUsuńładnie Ci poszło. Znam jedynie żel LPM, miło wspominam, ale wolałam wersję z cytryną i werbeną.
OdpowiedzUsuńNie miałam chyba nic z tych produktow, ale peeling do twarzy by mi sie jakis nowy przydał to moze kupie ten!
OdpowiedzUsuńKiedyś używałam Lady Speed Stick i własnie tą żelową wersję :)
OdpowiedzUsuńŻelowe LSS wielbię ;)
OdpowiedzUsuńA za te cudo Lirene muszę się wziąć, póki co kończę tą 2-tygodniową terapię na cellulit ;)
Ładne denko, kosmetyki dr eris bardzo mnie ciekawią :)
OdpowiedzUsuńJak byłam dużo młodsza bardzo lubiłam sięgać po Lady Speed Stick, forma żelu wydawała mi się wtedy bajerancka ;-) A kulka Dove bardzo słaba, nawet zapachem w tym przypadku dla mnie nie nadrabiała...
OdpowiedzUsuńRzeczywiście słabo jak na Ciebie. Żelowe LSS brudziły mi ubrania. Miałam kiedyś kulkę z Dove grejpfrut i trawa cytrynowa - w połączeniu z potem jej zapach był okropny. Olejek do masażu dla mnie też śmierdział, więc zużyłam go do depilacji.
OdpowiedzUsuńszacun za rozciecie takiego kolosa;P
OdpowiedzUsuńskromnie, ale zawsze to te 7 kroków do przodu ;) nie znam niczego z Twojego denka
OdpowiedzUsuńŻel LPM fajny, ładnie się pieni i orzeźwiająco pachnie. :)
OdpowiedzUsuńOlejek Love Me Green miałam i był wspaniały.
OdpowiedzUsuńLe Petit Marsheilais, tak głośno o tej marce a jeszcze nie skorzystałam z ich produktów. Co do Dove - używam sztyftu, w ciągu roku akademickiego strasznie aktywnie spędzam czas a to bieg na autobus itp. i wg mnie (sztyft) daje rade przez te 12 h :D
OdpowiedzUsuńMiałam tylko kulkę Dove i faktycznie pod kątem ochrony nie powala, ale dla mnie była wystarczająca :)
OdpowiedzUsuńjednak trochę się zawsze uzbierało zużytych kosmetyków :) żel LPM miałam i na początku lubiłam,potem już mnie męczył i chciałam zmiany :)
OdpowiedzUsuńU mnie dobrze sprawdzają się antyperspiranty Dove i Lady Speed Stick:)
OdpowiedzUsuńLPM u mnie wciąż czeka na swoją kolej. no i dobre zerowanie :)
OdpowiedzUsuńAle fajne denko - żadnego produktu nie znam :)
OdpowiedzUsuńTrochę się tego nazbierało :))
OdpowiedzUsuń