Ulubieńcy lutego 2015
Zaczytałam
się w książkach z serii „Greya” i straciłam poczucie czasu. Tak znikło wszystko
w koło. Pierwszą część pochłonęłam w 3 dni. Niestety czytanie z e-booka nie
jest zbyt przyjemne, oczy i głowa cholernie bolą, ale lepsze to niż nic. Gdyby
nie liczyć normalnego życia pewnie przeczytanie ponad 600stron zajęłoby mi w
jeden dzień. Zaczęłam drugą część, ale muszę zejść na ziemię i wykonywać inne
obowiązki. Cholerka, ale się nie da, bo propozycja czytania i tego, co się
wydarzy jest bardziej kusząca. Aż mi się przypomniały czasy szkolne, gdy
pochłaniałam wszystkie lektury, jakie były do przeczytania. Tak wiem, trudno pewnie nie których uwierzyć. Owszem, jest mi wstyd, że
mało czytam, ale to głównie przez czas. Też macie wrażenie, że dawniej ciągnęły
się dni, wydłużały? A teraz idę spać, wstaję, i tak w koło. Ech.
Dobra
nie o tym chciałam dziś wspomnieć. Przedstawiam Wam swoich ulubieńców
kosmetycznych tego miesiąca, choć co innego mogłabym do niego zaliczyć :D i
wracam do czytania wciągającej opowieści.
1.
Lirene, Odżywcze serum SOS. Niewiarygodnie doskonała seria kosmetyków. Serum
sprawdza się idealnie. Z balsamu także byłam. A co mam na myśli pod słowem idealnie? A to, że świetnie
nawilża, odżywia skórę, wygładza ją. Staje się przyzwoicie miękka i taka
przyjemna w dotyku. A przy tym wszystkim cudownie pachnąca. Zapach przywołuje miłe
uczucie świeżości i nie za mdłej słodkości. Uwielbiam.
2.
Pose, Rejuvenating Face Creme. Nie spodziewałam się, że ten krem mnie zaskoczy.
Niby organiczny, a wiele osób stwierdza, że nie do końca. Ale nie przekonasz
się jak jest dopóki nie sprawdzisz na sobie. I cieszę się, że go poznałam, gdyż
u mnie sprawdza się wyśmienicie. Zapewnia mi dobre nawilżenie. Nie jest ono
głębokie, ale jest i nie powoduje ciężkości na mojej kapryśnej twarzy. Tym
bardziej, że jest to krem odmładzający i jako takie nawilżenie uważam za plus.
Jest lekki, nadaje się pod makijaż, szybko się wchłania. Pachnie tak dziwnie,
ale krótkotrwale. Posiada dużo olejów, ekstraktów i kwas hialuronowy. Skóra
wygląda po nim dobrze, na razie bez zastrzeżeń. To co w nim spodobało mi się
najbardziej to brak zapychania skóry. Tego zawsze obawiam się przed
jakimkolwiek kremem czy podkładem. Mam nadzieję, że po zużyciu kremu dostrzegę
lepsze efekty mojej skóry. Chciałabym do niego powrócić, choć cena jest
śmieszna ok.100zł. Powinnam zrobić z nim osobny post:)
3.
Bania Agaffi, Balsam do włosów. Kolejna niespodzianka, któż by się spodziewał
rewelacji po cenie ok.5zł. A jednak! Cuda się zdarzają. Świetny balsam do
włosów, który powoduje, że moje włosy stają się lepsze w wyglądzie. Są
mięciutkie, gładziutkie, ślicznie lśnią i przyjemnie pachną. Saszetka jest
mała, ale jak na moją długość i proste włosy nie potrzebuję dużo. Nawet
mnie to cieszy, gdyż mogę mieć go na dłużej.
4.
Beautyface, Innowacyjne serum do twarzy. Tutaj też niespodzianka. Ach same
niespodziewane hity. Już ubolewam, że to mała buteleczka, która właśnie mi się
kończy. Ale, chciałam o niej wspomnieć, bo warto. Dla mnie wystarcza mała
kropla, aby rozprowadzić to dziwne serum. Ono w konsystencji jest jak śluz.
Serio. Dziwnie tak go nakładać na twarz, ale podoba mi się co z nią robi. Nie
daje żadnego nawilżenia, tylko jakby ściągał skórę. Wcześniej nakładam krem i
nie muszę się bać o wysuszenie. Dopiero później to serum i efekt jest świetny.
Bałam się o zapychanie skóry, ale nie potrzebnie. Serum cudów nie robi, bo to
nie zabieg kosmetyczny. Ale fajnie ściąga skórę, dzięki czemu mam wrażenie mniej widocznych zmarszczek i lepsze samopoczucie.
5.
Pat&Rub, Balsam do rąk. Przyjemny kosmetyk do pielęgnacji dłoni. Swoim
cudownie pachnącym cynamonem, pierniczkami nadaje się na jesień i zimę. Jest
otulający i rozpalający. Kurdę ile dziś stosuję dwuznacznych słów :P Zapach
serio jest rozgrzewający, ale tylko on. Bo sam kosmetyk tego nie robi. W każdym
bądź razie dobrze nawilża dłonie, odżywia je, szczególnie z grubszą warstwą
balsamu na noc. Taki „przy łóżkowy” niezbędnik na zimowe wieczory.
To
byłoby na tyle. Taka moja piątka kosmetycznych ulubieńców. Ciekawa jestem czy
coś zwróciło Waszą uwagę?
Niestety żadnego z tych cudeniek nie miałam, jedynie balsam do rąk ale w innej wersji - otulający :)
OdpowiedzUsuńMiałam ten krem z P&R, ale niestety mnie nie zachwycił ;/
OdpowiedzUsuńTeż mam zamiar sięgnąć po książki Grey'a :) A co do ulubieńców - chętnie przetestowałabym balsam do włosów. Słyszałam o tych kosmetykach wiele dobrego :) W moich hitach ostatnich tygodni pojawiła się czekoladowa maska Kallosa - obłęd! :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńczekolada brzmi kuszaco, choć ją uwielbiam do jedzenia to w kosmetykach trochę mnie odurza:)
UsuńMnie też czas bardzo szybko leci ;) Greya czytałam, dosyć dawno. mam chrapkę na ten balsam z PAt&Rub, miałam inne wersje
OdpowiedzUsuńmnie zaciekawił dosyć pózno, stanowczo za późno. Choć skłonił do czytania.
UsuńPose mnie kusi :)
OdpowiedzUsuńNumer 4 z wielką chęcią chciałabym wypróbować..
OdpowiedzUsuńNie miałam przyjemności poznać żadnego z przedstawionych kosmetyków, ale pierwszy - Liren jestem skłonna zakupić.
OdpowiedzUsuńi like numb 1
OdpowiedzUsuńkisses
oj zaciekawił mnie ten krem Pose:)
OdpowiedzUsuńprzeczytałam pierwszą i drugą część Greya. druga niestety była dla mnie już mocno naciągana, więc po trzecią póki co nie sięgnęłam, ale moze jeszcze kiedyś się skuszę :)
OdpowiedzUsuńniestety niczego nie stosowałam z rzeczy które wymieniłaś. obecnie jestem na etapie szukania czegoś co pozwoli okiełznać moje strasznie elektryzujące się włosy, moze ten balsam by pomógł...
marzy mi sie krem pose:)
OdpowiedzUsuńZaciekawil mnie balsam do włosów bania agafii ;)
OdpowiedzUsuńmam ten balsam do włosów, ale jeszcze go nie używałam ;)
OdpowiedzUsuńCiekawią mnie kremy Pose :)
OdpowiedzUsuńSUPER
OdpowiedzUsuńkusi mnie ta nowa linia Lirene...
OdpowiedzUsuńTez miałam tą saszetkę ale w formie maski. Dla mnie mało wydajna, bo mam dlugie wlosy i na 2 razy ja uzylam, ale bylam zadowolona z aplikacji na zakrętkę. :)
OdpowiedzUsuńmoje lubią być przez kosmetyki obciążone, więc nie przesadzam. A mała ilośc jest nawet na plsu.
Usuńja będę polować na krem z Lirene,na razie nigdzie nie rzucił mi się w oczy...
OdpowiedzUsuńMiłego czytania Greya :D ja jeszcze nie czytałam :)
Oj to musisz koniecznie zacząć czytać jeśli oczywiscie lubisz tego typu romantyczno-miłosne-erotyczne opowieści:D
Usuń2 i 5 też bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńwiększość Twoich ulubieńców mam, ale czeka jeszcze w zapasach :D
OdpowiedzUsuńBardzo jestem ciekawa tego serum Lirene-już dawno nic z tej firmy nie miałam, oprócz podkładu:)
OdpowiedzUsuńteż miałam w końcu przysiąść i przeczytać Greya :P
OdpowiedzUsuńa z Pat&Rub używam balsamu żurawina i cytryna, też fajny :)
standardowo nie znam żadnego z ulubieńców...
OdpowiedzUsuńMam Wero dokładnie takie samo odczucie dotyczące czasu co Ty, kiedyś dni się dłużyły a teraz doba jest zwyczajnie za krótka... Zaciekawiło mnie to serum Lirene, skoro fajnie nawilża i ładnie pachnie to może warto je wypróbować:)
OdpowiedzUsuńŻałuję, że ten krem Pose zabrała mi mama ;) miałam go z shinybox'a, poprosiła mnie, i o! Zostałam bez ;)
OdpowiedzUsuńa mnie zaciekawilo to serum :) takie male a takie sprytne!
OdpowiedzUsuńtak własnie takie sprytne
UsuńUwielbiam to serum z Lirene.
OdpowiedzUsuńMam już drugie opakowanie.
Udało mi się w promocji kupić :)
Reszty nie znam :)
Wszystkie części Greya już dawno przeczytane ;) Muszę się skusić w końcu na tą maskę ;)
OdpowiedzUsuńhttp://modnystyl2013.blogspot.com/
szybka jesteś:D
UsuńKoleżanka kupiła wszystkie części z rok temu. Pożyczała mi wszystkie po kolei i jakoś tak mnie zaraziła ;)
UsuńPat&Rub chętnie bym wypróbowała :)
OdpowiedzUsuńdużo wspaniałości widzę do wypróbowania:)
OdpowiedzUsuńLubię te balsamy do rąk z P&R
OdpowiedzUsuń