Kremy Dr Irena Eris z linii Lirene i Pharmaceris
Odnaleźć
właściwy krem do twarzy w tych czasach graniczy z cudem. Posiadaczki cer
wrażliwych, skłonnych do alergii czy podrażnień mają nie mały problem. To tylko
cery normalne mają spokój i mogą sobie wybierać, co chcą. My mamy gorzej.
Ciężko jest znaleźć odpowiedni krem.
Przygotowałam
dziś wpis o 3 kremach, które testowałam na zmianę ok. pół roku. Dawałam im
kilka razy szansę, ale nie wszystkie je wykorzystały.
Dr
Irena Eris, to producent, na którym się dziś skupimy. Ciekawe jesteście, który
krem spośród tych 3 jest odpowiedni dla mojej cery? Odpowiedź poniżej.
Zaczynamy
od Lirene. Najpierw cudownie pachnąca seria youngy+20 Kremo-żel z witaminowymi
drobinkami.
Krem
dostajemy w słoiczku, który mieści standardowy 50ml kosmetyku.
Jego
konsystencja nie jest typowa dla kremów, bo w bardzo ładnym
beżowo-pomarańczowym kremie umieszczono małe turkusowe drobinki, które podczas
nakładania i masowania na twarzy pękają. Przez to mają się uwalniać witaminy.
Ciekawa propozycja, choć nie wszystkim te „kulki” będą pasować. Taka forma
zaciekawi na pewno młode osoby.
Krem
stosuje się na dzień i na noc. Miał bardzo lekką konsystencję, która nadawała
się pod makijaż. Nie rolowała się, ani nie kleiła.
Krem
ma cudowny atut, a mianowicie zapach. Jest oszałamiający. Bajecznie słodki,
owocowy i świeży. Wielbicielki mango będą ogromnie zadowolone. Sama uwielbiam
ten zapach w kosmetykach. Coś wspaniałego, ale nie do końca dla mnie. Bo
podrażnia mnie ten zapach. Widocznie jest czegoś za dużo.
Co
do działania to mam mieszane uczucia. Niby dobrze nawilża, ale jest to
nawilżenie lekkie i skóry suche będą słabo zadowolone. Na zimę się nie nadaje. Testowałam
go w letnim sezonie przełom lata i jesieni. Nie narzekałam, choć miejscami
musiałam poprawiać aplikację.
Skóra
wyglądała normalnie, bez jakiś tam zachwytów. Ot taki zwyczajny krem.
Tutaj
akurat zniosłabym to słabe nawilżenie. Natomiast wysypu krostek nie zniosę. W
prawdzie nie zużyłam kremu całego, bo do połowy, ale wracanie do ponownego
testowania kończyło się tak samo. Niestety nie dla mnie. Za bardzo podrażnia i
wywołuje podskórne bąble, które leczy się długo. A ja kocham wyciskanie, więc
dla mnie kończy się jak zwykle przebarwieniami;/
Mimo
cudownie bajecznego zapachu, ciekawej konsystencji, mówię nie!
Drugi
krem to także Lirene multifunkcyjny krem na noc.
Opakowanie
także 50ml w schludnym pojemniczku, z którego wydobędziemy krem do ostatniej
kropli. Dobra forma, choć niektórym skojarzy się nie higienicznie wkładając tam
palce. W moim przypadku zawsze jest to po umyciu twarzy, więc ręce są czyste.
Konsystencja
jak na krem na noc jest pół gęsta, choć dosyć treściwa. Krem dosyć szybko się
wchłania, zostawiając przyjemnie miękka powłokę na skórze i delikatny film.
Zapach
ma także miły dla nosa. Nie jest mocny jak w przypadku tego wyżej, co idzie na
plus.
Z
tego kremu przez pierwsze 2 tygodnia stosowania byłam ogromnie zadowolona.
Myślałam, że jednak odnalazłam swój kolejny hit. Niestety po tym czasie zaczęły
się pojawiać podskórne gule. Kurczę, czy ja tak muszę mieć z większością
kremów. Niestety tak.
Okazało
się, że krem jest świetnym kombinatorem. Przez ten czas gromadził mi się pod
skórą, a później wyhodowałam spore bąble. Koszmar. Analiza składu pokazuje, że
jest w nim sporo środków drażniących i powodujących trądzik.
Jak
zwykle odłożyłam krem, po pewnym czasie jak trochę bąble opadły zaczęłam
ponownie testowanie. I problem wrócił po kilkunastu dniach.
Gdyby
nie te bąble to byłby świetny krem.
Bardzo
dobrze nawilża, wręcz odżywia skórę. Suche skórki, ogólne problemy z suchą skórą
poszły na bok. Mogłam między czasie zastosować podkład, który podkreśla suche
skórki, a wtedy nie było tego widać.
A
po nocy skóra była mega promienna, taka gładka, elastyczna, mięciutka. Cudowne
uczucie.
Do
tego wszelkie podrażnienia zostały zagojone. Skóra stała się taka mniej
wrażliwa. Zaczerwienienia mniej widoczne. Chodzi mi tu bardziej jak coś
rozdrapałam to mniej było widać. Taki spokój odczuwałam w czasie używania tego
kremu, a nieświadoma byłam jego złych działań pod skórą.
Dawałam
mu tyle szans, bo ogromnie polubiłam ten efekt, który dawał mojej skórze. I nie
wiem jak go mam określić. Choć definitywnie go odstawiłam. A wraz z nim odeszły
problemy z niespodziankami.
I
weź tu przeczytaj u kogoś, że tak ma być. Że skóra się oczyszcza, jak się
oczyszcza, chyba zanieczyszcza! Może u kogoś innego tak, ale u mnie nie.
Do
tego krem jest bardzo słabo wydajny. Praktycznie zostało mi go nie wiele, więc
resztę z uwagi na bezpieczeństwo użyję na ciało.
Na
pewno nie nadaje się do każdego typu skóry.
Trzeci
krem to Pharmaceris, z serii E, Emolientowy krem odżywczy na noc
Ten
krem różni się całkowicie opakowaniem od reszty opisywanych dziś kremów. Jest w
formie tubki, trzeba dozować sobie odpowiednią ilość. I przede wszystkim trzeba
siebie samą pilnować, aby nie za dużo wycisnąć. Bo tak tez na początku się
zdarzało.
Konsystencja
jest gęsta, mocno treściwa i bardzo tłusta. Mimo suchej skóry, dla mnie jednak
za tłusta. Zostawia tłustą warstwę, która długo się wchłania, a ja mam wrażenie
ciągłej mokrej skóry.
Krem
nie posiada zapachu.
Odżywczy
krem jest doskonałym nawilżającym kosmetykiem do skóry suchej,a nawet atopowej. Wszystko czego potrzebuje
sucha skóra będzie mieć zapewnione. Suche skórki nie mają szans. Nawilżenie i
odżywienie to zaleta tego produktu. Choć dla mnie chyba za bardzo dużo jest na
raz. Czoło i broda zostaje odwiedzone przez wysyp krostek. Nie znoszę tego.
Skóra
po tym kremie wygląda całkiem dobrze. Jest mocno nawilżona, trochę się nawet
świecę po nim. Ale jest to tylko na noc.
Zdecydowanie
wolę serię A, która jest idealna do potrzeb mojej skóry i tego się będę
trzymać!
I
żaden z zaprezentowanych tutaj kremów nie sprostał moim oczekiwaniom, choć z
jednym było bardzo blisko. Mimo wybryków skóry darowałam sobie dalszą pielęgnację nimi. Choć nie jest powiedziane, że u Was sprawdzą się lepiej. Może nawet to już jest jeden z Waszych ulubieńców.
Kremy
Lirene dostaniemy w cenie ok. 15-20zł, a krem Pharmaceris ok.37zł
Czy
znacie któryś krem z powyższych? I jak się zapatrujecie na jego działanie?
Ja teraz szukam na noc do cery naczynkowej, chociaż Pharmaceris mnie zainteresował. Lirene byłyby za słabe w okresie zimowym.
OdpowiedzUsuńmiałam ten bardzo fajny był, chociaż nie był na noc
Usuńhttp://zakreconyswiatwery.blogspot.com/2012/12/pharmaceris-n-krem-kojaco-wzmacniajacy.html
używałam Pharmaceris i niestety nie dla mnie te kremy, nie służą mi
OdpowiedzUsuńa którą serię używałaś?Bo seria A jest rewelacyjna i jak dla mnie najlepsza ze wszystkich:)
UsuńFajny i tani ten krem Lirene z drobinkami :)
OdpowiedzUsuńA mnie ciekawi krem odżywczy z Pharmaceris, który jest właśnie chyba z serii A. Dużo dobrego o nim słyszałam :) A od siebie mogę polecić krem z Bandi, który ostatnio recenzowałam :)
OdpowiedzUsuńTen z serii Youngy być może u mnie by się sprawdził, będę musiała spróbować, bo ostatnio moja cera stała się naprawdę kapryśna:)
OdpowiedzUsuńSporo tego. ;) Nigdy ich nie używałam.
OdpowiedzUsuńNie znam i raczej nie mam ochoty poznać. Zapychanie definitywnie je skreśla.
OdpowiedzUsuńJa się przy mojej trądzikowej cerze bałam kremo-żelu używać do twarzy, więc zużyłam pod oczy:). Ale na zimę za słaby. A co do Pharmaceris to oddałam ten krem przyjaciółce z cerą bardzo suchą i jest zachwycona:)
OdpowiedzUsuńJa już jestem nauczona używać tylko kremy apteczne, zielarskie lub samorobione. Drogeria odpada przy mojej ogromnej skłonności do trądziku. Poza tym opakowania air- less są wygodniejsze i higieniczne.
OdpowiedzUsuńten kremo-żel bardzo mnie korci, ale mam sporo innych z krótszą datą ważności i zanim dojdę do tego to jeszcze trochę mi zejdzie :P
OdpowiedzUsuńpodobają mi się kuleczki zatopione w pierwszym kremie lirene :)
OdpowiedzUsuńA mnie wkurzają te kulki wszędzie je włożyli ;p;p;p
OdpowiedzUsuńOj skoro zapycha to nie jest wart uwagi.
OdpowiedzUsuńJa ostatnio wygrałam ten krem Lirene 20+ i póki co czeka na swoją kolej - no reszty kremów nie miałam choć te z Pharmaceris są bardzo kuszące :)
OdpowiedzUsuńZ Pharmaceris kupiłam lekki krem głęboko nawilżający.
OdpowiedzUsuńŚrednio się sprawdza przy mojej mieszanej cerze.
Stosuję go od prawie miesiąca, zobaczymy jak będzie dalej.
Znam lekki krem...bardzo fajny, multilipidowy jest jeszcze lepszy, ale to seria A, która bardziej mi pasuje niż E
UsuńLirene Young mój ulubieniec :)
OdpowiedzUsuńkonsystencja pierwszego zapachu mnie zachwyciła... szkoda jednak, że nie jest w 100% skuteczny....
OdpowiedzUsuńMiałam ten kremo-żel z Lirene, też go używałam w okresie letnio-jesiennym, u mnie na szczęście nie powodował żadnych niedoskonałości. Dobrze się sprawdzał pod makijaż.
OdpowiedzUsuńNie miałam żadnego z tych kremów. Ja obecnie używam kremu ze śluzem ślimaka z Syis:-)
OdpowiedzUsuńLirene 20+ sprawdza sie u mnie idealnie, jest swietny pod makijaż, super nawilżą, nie klei się. Mam lekki trądzik obecnie i krem pomaga w zwalczaniu go. Zużyłam już 2/3opakowania. zobacze jak to bedzie jak go skoncze,na bank napiszę o nim parę słów, zapraszam do obserwacji zeby nie przegapic wpisu ;p
OdpowiedzUsuńTo dobrze, że u Ciebie się sprawdził. Widać, że jednak innym osobom pasuje, a ja jestem jakimś wyjątkiem;/
Usuńzapychacze omijam jeśli się da ;))
OdpowiedzUsuńteraz słynny krem Fitomedu do mnie przyszedł i aż się boję :D ale musiałam go mieć :) skład ma dobry.. ;))
to czekam na jego opinię, bo także bym chciała wiedzieć czy nie zapycha
Usuńnie lubię produktów co zapychają:(
OdpowiedzUsuńNa ten drugi miałam ochotę, ale tymi bąblami lekko ostudziłaś mój zapał... chociaż mnie jeszcze nigdy nic nie uczulało, więc może by było OK.
OdpowiedzUsuńto masz fajnie
UsuńJa obecnie przeszłam na Garnier do cery mieszanej nawilżający sorbet.
OdpowiedzUsuńwizualnie ten krem na dzień wygląda ciekawiej, ale nie wszystko złoto co się świeci .
OdpowiedzUsuńCały czas zastanawiam się nad tym kremo-żelem z Lirene ;)
OdpowiedzUsuń