Lirene, BB Master Blur - Matujący krem BB z kwasem hialuronowym
Lubię
produkty BB, ale takie, które spełniają obietnice producenta i w
pełni mnie usatysfakcjonują.
Niestety
nie mam dobrych wieści, gdyż ten kosmetyk, o którym dziś piszę
nie należy do grupy moich ulubionych, ani tym bardziej takich, które
choć w połowie mnie zadowalają.
BB
Master Blur dostajemy w kartoniku, z pełną gamą informacji. W
środku mała tubka 40ml stojąca na głowie z zakrętką. Opakowanie
jest piękne, zachęcające i w dużej mierze wiele osób się kusi.
Konsystencja
kremowa, gęsta, ale dobrze się rozprowadza. Szybko wchłania, aż
za szybko. Praktycznie pierwsza warstwa jest nie widoczna. Zostawia
taki delikatny film na skórze. Nie jest on tłusty, choć lekko ma
błysk.
Odcień
01 beżowy i 02 naturalny. To odcienie trochę jednak ciemne.
Testowałam tylko 01 mimo to wygląda ciemniej na twarzy i robi się
lekko pomarańczowy. Na początku wydawał się, że zlewa się z
moją skórą, jest naturalny, był to mylny efekt ( tak tez wygląda
na wielu dłoniach blogerek) i dopiero później zauważyłam pewne
niedociągnięcia jakimi były małe placki.
Zapach
przyjemny. Bardzo świeży, z domieszką słodkich kwiatów. Dosyć
długo utrzymuje się na skórze. Może niektórych będzie mógł
drażnić, ze względu na intensywność.
BB
Master Blur to produkt mający na celu zaspokoić potrzeby kobiet
zapracowanych, idzie prawdopodobnie w parze z kompromisem, gdzie
łączy się krem i fluid. Tak zapewnia producent. Zdecydowanie wolę
użyć dwóch kosmetyków niż tego z uwagi na jego pogorszenie
sytuacji na twarzy.
Kosmetyk
nie kryje. Jest to lekki BB krem, który na chwilę ujednolica
i wyrównuje koloryt skóry. Dlaczego na chwilę? Gdyż po jakiejś
godzinie na twarzy już go nie widać. Tak szybko znika, więc nie było
mowy o żadnym matowaniu nawet tego najmniejszego zaraz po nałożeniu.
A co gorsze BB znika, a na twarzy mam dyskotekę! Nie mam problemu ze
świeceniem się, ale skąd wzięły się drobinki migoczące po
całej twarzy? Nie mam pojęcia. Producent zapewnia o rozświetleniu,
ale nie spodziewałam się, że w takiej wersji. Taki blask jest
zupełnie niedopuszczalny w moim przypadku i nie chcę na co dzień
wyglądać jakbym wybierała się na imprezę. Albo co gorsza ciągle
na niej była.
Jeśli
chodzi o nawilżające działanie kremu to nie mogę powiedzieć
złego słowa. Krem dobrze nawilża, aż powiedziałabym, że za
dobrze. Brakuje tu tego matu i wydzielanie sebum z takim nawilżeniem
jest za duże. Osoby z problemem świecenia się( cera tłusta) mogą
podwoić to niepożądane działanie.
Efekt
jaki uzyskałam nie jest zadowalający. Brakuje tutaj poprawy
wyglądu, nie ma obiecanego kamuflażu, błyskawicznej korekty. Po
prostu nie ma nic.
W
swoim dotychczasowym i dość długim testowaniu dzięki blogowi znam
kilka produktów, które mogę zaliczyć do udanych BB kremów.
Niestety ten nie jest tym czego szukam i naprawdę trzeba go
poprawić. Pewne wady z mojego doświadczenia są po prostu
niedopuszczalne.
No
cóż jest rozczarowanie, BB krem master blur jest produktem
tonującym, bez matu, szybko znikającym z twarzy, efektem dosłownego
rozświetlenie w formie migoczących drobinek, których nie widać w
samej konsystencji dopiero później na twarzy. Żaden kompromis nie
idzie tutaj w parze.
Nie
upiększa cery, nie wygładza. Co gorsze pogarsza stan mojej skóry
pojawiają się niedoskonałości, podskórne bąble. Całe szczęście
opanowałam sytuację. Dobrze, że trochę wolnego było.
Oj
to nie produkt dla mnie i obawiam się, że i nie dla większości
kobiet. Nikt nie chce się świecić. A używanie go tylko ze względu
na efekt bardzo delikatnego i jednocześnie bardzo krótkiego
ujednolicenia skóry to nie przejdzie.
Wiązałam z nim duże nadzieje, ale nie wyszło.
Kobiety
nowoczesne, wymagające nie pójdą na ten kompromis z Lirene BB
master blur. O nie!
Chyba,
że jest mowa o nastolatkach, które szukają czegoś podobnego to
możliwe, choć nie będę się w tym temacie wypowiadać. Nastolatką
nie jestem. To pewne:P
Mam.. Strasznie ciemne są...
OdpowiedzUsuńZbieram się do recenzji...
Dla mnie odcień 02 jest całkiem ok;) ale to taki typowy krem tonujący. Nie mam nic szczególnego do ukrycia więc akurat to mi nie przeszkadzało, ale ostatecznie nie przypadł mi do gustu na tyle by np używać codziennie.
OdpowiedzUsuńZachęcająco wyglądają.
OdpowiedzUsuńCiemne te kolory naprawdę. Niby napisane jest, że matujący a tu guzik z pentelką :P
OdpowiedzUsuńZ Lirene uzywalam tylko produkty pielęgnacyjne.
OdpowiedzUsuńO, ale słabo. Miałam tylko jeden krem BB od Sorai i bardzo mnie do siebie zraził. Widzę, że Lirene też nie potrafi zrobić tego typu kosmetyku, coś ta Lirene coraz gorzej wypada w różnych testach.
OdpowiedzUsuńwłaśnie o nim słyszałam, że potrafi zapychać cerę więc sama się nie zabiorę za testowanie go :)
OdpowiedzUsuńkolory za ciemne dla mnie jak teraz ;)
OdpowiedzUsuńJa jakoś nie jestem przekonana do kremów BB. Oczekuję dobrego krycia, a one są według mnie zbyt delikatne.
OdpowiedzUsuńOd razu rzuciły mi się w oko ciemne odcienie:/
OdpowiedzUsuńKremów BB rzadko używam, chyba, że od czasu do czasu Skin79, ale to inna bajka. Ten od Lirene to na pewno nie produkt dla mnie, a zwłaszcza jeśli zapycha. Zdecydowanie nie :/
OdpowiedzUsuńszkoda, że tak się stało. jednak my czytelniczki dziękujemy za szczerą opinię. ja uwielbiam azjatyckie kremy bb
OdpowiedzUsuńBardzo lubię kremy BB, ale często są one dla mnie za tłuste.
OdpowiedzUsuńStrasznie ciemne. Już wiem , że po nie sięgnę
OdpowiedzUsuńSzkoda, ze tak ciemne noo :)
OdpowiedzUsuńZobaczyłam tylko jakie to ciemne jest, to nawet recenzji nie chce mi się czytać. Wybacz ;)
OdpowiedzUsuńkolory mnie nie przekonują ;/
OdpowiedzUsuńMarka Lirene miała kiedyś dobre podkłady matujące. Do kremów BB nie jestem przekonana i to bez względu na markę. Świecenie, szybkie znikanie z twarzy i wysyp bąbli - dziękuję za takie atrakcje, już wolę chodzić saute.
OdpowiedzUsuńOj tam nie wszystkie są takie złe. Jest jeden ideał wśród BB kremów:)
UsuńTo fakt, z prawdziwymi BB nie ma nic wspólnego. Ja myślę, że fajnie sprawdziłby się latem jako lekki krem tonujący i właśnie z tą myślą jeszcze go trzymam.
OdpowiedzUsuńWidać,że kolorki nie polubiłyby się z moją buzią ;c
OdpowiedzUsuńzdecydowanie za cimene, dla mnie też :<
OdpowiedzUsuńjeszcze nie miałam okazji przetestować, ale na pewno pojawią się w mojej kosmetyczce:)
OdpowiedzUsuńzapraszam http://mrs-caroline.blogspot.com/
Ciemne okrutnie to raz, a dwa to, że spodziewałam się takiej recenzji, bo nie lubię tej marki :)
OdpowiedzUsuńJa sobie zostawiłam jasny i nie jestem zadowolona, znika z twarzy w 5 minut. Ciemniejszy oddałam siostrze mojego M. i ona jest bardzo zadowolona.
OdpowiedzUsuńCzytałam już sporo negatywnych opinii na jego temat i jeszcze te kolory :/
OdpowiedzUsuń