Yoskine, Tsubaki Slim Body, Zabieg wyszczuplajaco-wygładzający z kwasem glikolowym
Bardzo
lubię wszelkie serum to ciała, które pomagają wyszczuplić
sylwetkę. Jest wiele firm proponujących tego typu zabiegi, ale nie
wszystkie polecam. Dziś o zabiegu wyszczuplającym Yoskine, który
ciekawie wypada na tle tego typu kosmetyków.
To
serum posiadam od bardzo dawna, nawet po zdjęciach można poznać,
że było robione, kiedy kwitły lilie. Ale dzięki ostatniej paczce
również trafiło mi się to serum. Dla mnie to dobra wiadomość,
bo lubię je i mogę dłużej korzystać z jego fajnego wygładzającego działania.
Konsystencja
jest lekka, kremowa. Dobrze i szybko się wchłania, nie zostawiając
tłustej, lepkiej warstwy. Ma przyjemny jasno różowy kolor dla oka,
nie barwi skóry.
Bardzo
ładnie pachnie. Kojarzy mi się z jakimś kwiatem japońskim, lub
czymś podobnym. Słodko, ale świeżo.
Zabieg
stosuje się na noc, najlepiej po wieczornej kąpieli. Aktywne
składniki uwalniają się nocą i pomagają lepiej się wchłonąć
i zadziałać.
Po
nałożeniu można odczuć szybko gładkość i miękkość skóry.
Skóra jest bardzo elastyczna, w sam raz nawilżona i przyjemnie
pachnie.
Po
dwóch tygodniach używania nasza skóra jest zdecydowanie w lepszej
formie. Wygładzona, sprężysta i wydaje się, że faktycznie
wyszczuplona. Nie wiem czy to samo działanie, czy tylko mi się tak
wydaje. Ale jedno jest pewne, nie jest to serum, które tępo się
nakłada i nic nie działa. Bo dobrze wpływa na skórę.
Wiele
serum ma to do siebie, że jako tako działa, ale skóra po nim
zostaje sucha i brakuje jej nawilżenia. W tym przypadku jest
odwrotnie i to mnie cieszy. Nie tylko wygładzam skórę, ale dbam o
jej nawilżenie, co pozwala mi na częstsze stosowanie nawet dzień
po dniu, bez obawy o mocne wysuszenie skóry.
Obiecane
wyszczuplenie też jest miłym dodatkiem, ale nie jest tego dużo. I
sama doskonale wiem, że wraz z ruchem i dietą możemy więcej
wskórać. Ale przy tym ruchu warto wspomagać się tego typu
kosmetykami. Chociażby dlatego, że skóra podczas sportu gdzieś
tam traci na sprężystości i obwodzie, a takowy kosmetyk coś tam
pomaga.I pozwala uporać się ze skórą.
W
kolejce czeka wersja cellulit. I jak wiele z Was też mam ten problem
i mam nadzieję, że spisze się tak samo dobrze. Choć nie wierzę, w cudowne "ozdrowienie" to jednak lubię czuć tę przyjemną, gładką skórę, którą po zwykłych balsamach nie odczuwam.
Zabieg
z kwasem glikolowym to koszt ok.35zł/200ml
O coś dla mnie bardzo ciekawy kosmetyk ;)
OdpowiedzUsuńhttp://beautybloganeta.blogspot.com/
chwilowo glikolu nie moge uzywac :(
OdpowiedzUsuńopakowanie przykuwa wzrok ;) ciekawy kosmetyk ogólnie.
OdpowiedzUsuńBardzo fajne opakowanie, produkt mnie zaciekawił :)
OdpowiedzUsuńsuper, że jednocześnie nawilża i ujędrnia bo to rzadko idzie w parze
OdpowiedzUsuńmam oba i jestem nimi mile zaskoczona :) właśnie też szykuję o nich post :D
OdpowiedzUsuńU mnie kwas glikolowy się nie sprawdza,obecnie używam migdałowego :)
OdpowiedzUsuńprzydał by mi sie taki ujędrniający wynalazek;)
OdpowiedzUsuńPorcelainDesire
Świetnie, że się sprawdziło:)
OdpowiedzUsuńCiekawy kosmetyk! :)
OdpowiedzUsuńSiostryAndrzejewskie
Chętnie wypróbuję ten kosmetyk :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie kupiłam i będę próbować :)
OdpowiedzUsuń