Vita Liberata, Ten Minute Tan, Samoopalający lotion pod prysznic
W
tym roku słonko nas nie rozpieszcza, wręcz zawzięło się na nas i
często opuszcza. W tamtym roku dawno byłam muśnięta słońca,
posiadałam już delikatną fajną opaleniznę. Niestety w tym roku
trzeba ratować się innymi produktami, które wspomagają działania
muśniętej słońcem skóry lub po prostu mocną opaleniznę.
Vita
Liberata wprowadziła na rynek fantastyczny produkt, który do
sprzedaży wszedł bodajże wczoraj. Przez
miesiąc miałam okazję poznać jego działanie. Oczywiście nie
byłam systematyczna, bo gdyby tak się stało moja „sztuczna”
opalenizna byłaby zapewne ciemniejsza.
Lotion
dostajemy w tubce stojącej na głowie, z której łato wypływa
mocno brązowa, pół gęsta konsystencja. Właśnie coś na wzór
lotionu. Łatwo się rozprowadza. Łatwo także zmywa. Nie klei się i nie lepi. Nie zostawia na skórze żadnej tłustej warstwy.
Posiada
taki trochę mieszany cytrusowy zapach kwiatów. Zupełnie nie
kojarzący się z kosmetykami samoopalającymi. Zapach nie nasila się, wręcz znika. Dopiero pod wpływem ciepła spod kołdry czy koca, czuć wyraźną nutę tego typu kosmetyków. Inaczej jest nie wyczuwalny.
Ten
minute Tan to samoopalający lotion, który używamy podczas kąpieli.
Po jego zmyciu (po ok.10 minutach) aktywne składniki wciąż
działają i efekt opalenizny uaktywnia się po 4-6 godzinach. W moim
przypadku dopiero po drugim zastosowaniu zobaczyłam delikatną
różnicę. Skóra lekko nabrała brązowego odcienia. Bardzo
subtelnego. Dopiero po kilkunastu razach widziałam wyraźniejszy
efekt. Choć zanikał, gdyż jak wspomniałam wyżej nie byłam
systematyczna. I nie utrzymywał się cały czas brąz.
W
produkty Vita Liberata charakteryzuje brak specyficznego zapachu
„palonego kurczaka”. Skóra nie śmierdzi podczas stosowania, ani
noszenia. Jedynie pod kołdrą przy wzmożonym cieple odczuwam
specyficzną woń. Da się ją zmęczyć.
Ten
Minute tan nie brudzi ubrań. Wieczorem po kąpieli jak i rano nie
widziałam różnicy w stanie świeżości odzieży.
Skóra
po zastosowaniu lotionu wygląda dobrze. Jest lekko opalona. Nie
wysuszona, ale też nie mocno nawilżona. Odczuwam delikatne
wygładzenie. Zdecydowanie efekt brązu wyszczupla i wydaje się, że
ciało jest smuklejsze. Efekt
opalenizny jest jednakowy, bez smug.
Bardzo
podoba mi się forma stosowania podczas mycia i zmycia produktu.
Trzeba jednak pamiętać o dłuższym trzymaniu. W pierwszych dniach
zbyt krótkie trzymanie nie przyniosło efektów, dopiero z
kolejnymi. Trzeba być systematycznym. Jak nie brakuje mi tego przy
balsamach/masłach czy olejkach do ciała, tak w przypadku
samoopalaczy nie zawsze mam ochotę czuć ten zapach pod kołdrą.
Nie jestem fanką samoopalaczy, ale po zimie moja skóra jest bardzo blada i aby zapobiec poparzeniu słonecznemu (choć w tym roku mi to nie grozi:P) stosuję samoopalacze. Dzięki tej metodzie moja skóra nabiera ładnego brązowego koloru, a nie smaży się na ogniście czerwono. Ale jak tak dalej będzie. To chyba wszystkie samoopalacze wykorzystam.
Aha
jeszcze jedna sprawa, że podczas bardzo mocnego spocenia się,
wzmożonego ruchu produkt z potem rolował mi się z pleców;/ Ale to
zaznaczam bardzo wzmożonego! Aż takiego, że pot strumieniem leje się z
człowieka.
Vita
Liberata to najlepszy wybór, gdy potrzebujemy produktu z efektem
pięknej zdrowej opalenizny. Są osoby, które nie mogą się opalać,
lub nie lubią solarium, więc ten produkt powinien ich
zainteresować.
Samoopalający
lotion to koszt 179zł w sephora.pl/Ten-Minute-Tan
efekt
otrzymujemy po kilku dniach. Trzeba być również systematycznym aby
utrzymywać piękny wygląd opalenizny i z dnia na dzień podkreślać
jego natężenie. Inaczej będzie skóra bardzo delikatnie muśnięta
słońcem. Efekt zbrązowienia oczywiście można stopniować.
Trzymając dłużej lub krócej podczas kąpieli.
Vita Liberata to moja ukochana marka, dobrze wiedzieć, że wprowadzili taką nowość
OdpowiedzUsuńUnika takiego typu produktów, bo zawsze sobie zrobię nim krzywdę. Ja na razie jestem biała jak córka młynarza, muszę się wybrać chyba do smażalni i się trochę podpięć :).
OdpowiedzUsuńkrzywdy nie zrobisz, lotion nie zostawia smug i nie brudzi ubrań
UsuńJestem go bardzo ciekawa :) chociaż mój must have tej marki to suchy olejek :) działa cuda!:)
OdpowiedzUsuńteż sobie chwale suchy olejek, a nawet go jeszcze mam:)
UsuńLubię takie "samoopalacze pod prysznic". Zwykle te, których nie trzeba zmywać zostawiają wszędzie straszne plamy, a takie pod prysznic wg mnie mają dużą zaletę w tym, że równomiernie opalają. Zachęciłaś mnie do spróbowania tego produktu :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam nigdy o samoopalaczu, który sie zmywa już po 10 minutach. Chętnie wypróbuje ten balsam/lotion :) Uwielbiam produkty brązujące :)
OdpowiedzUsuńZnaleźć dobry samoopalacz to prawdziwy sukces. Fajnie, że tak całkiem nieźle się sprawdza :) Uwielbiam efekt opalenizny!
OdpowiedzUsuńTego produktu nie testowałam, znam natomiast suchy olejek tej firmy, jest rewelacyjny:)
OdpowiedzUsuńhttp://www.ladymademoiselle.pl/
VL zawsze świetne ma kosmetyki :)
OdpowiedzUsuńchetnie wyprobuje.
OdpowiedzUsuńChętnie spróbuje czegoś nowego :)
OdpowiedzUsuńMój blog
Nigdy nie używałam samooplaczy i jakoś chyba nigdy się do tego nie przekonam.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie, dopiero zaczynam i przyda mi się każda opinia sandziv.blogspot.com
bardzo lubię ich kosmetyki, tę nowość mam na oku ;-)
OdpowiedzUsuńchętnie sprawdzę:)
OdpowiedzUsuńa nie wiedzialam ze maja takie cudo
OdpowiedzUsuń