Wibo, Lip Lacquer, Rock with me nr4

Uwielbiam czerwień na ustach. Gdy pojawiła się takowa w styczniowej wersji Shiny Boxa, aż zaklaskałam z radości. Każda nowa szminka w tym kolorze jest u mnie mile widziana. Oczywiście nie nosze jej na co dzień. Wybieram na większe okazje, eleganckie, wieczorowe wyjścia. Służy mi także niejednokrotnie na zdjęciach. A na co dzień oczywiście wybieram nudziaki, choć bardziej w wersji „szminkowej” niż „błyszczykowej”.

Opakowanie bardzo przyciągające wzrok. Mimo, że plastikowe to ładnie się prezentuje.

Aplikator jest skośny i łatwy w użyciu.

Konsystencja jest ciągnąca się, lekko żelowa i zostawiająca poświatę jak błyszczyk. Zostawia lepki ślad na ustach. Tak samo się lepi jak błyszczyk. Na początku jest mocno błyszcząca, z czasem ta poświata delikatnie znika, choć dalej jest.

Lakier posiada śliczny owocowy zapach.

Posiadam odcień nr4. Piękna krwista czerwień, bez dodatku drobinek. Z błyszczącą taflą - w końcu to lakier. W każdej chwili można go zmyć i usta nie będą miały mocnego czerwonego odcienia. Trzeba tylko pamiętać o spoglądaniu do lusterka, gdyż może wyjść poza kontur ust i wtedy warto poprawić co nieco.

Zaraz po nałożeniu wchodzi w zagłębienia tworząc dziwny efekt. Mimo dobrej pigmentacji trzeba nałożyć 2 warstwy i płynnie rozłożyć lakier. Mimo, iż wchodzi w zagłębienia to usta nie wpijają go i nie barwią ust jak np. tint Bell (gdyż kolor schodzi - ciężko pozbyć się odcienia na ustach)

Lakier jest trwały i to dość długo, dopóki nie napiję się lub czegoś nie zjem. Wtedy ściera się nie równomiernie i brakuje gdzie nie gdzie. Taki efekt niezbyt mi odpowiada.

Dzięki tej błyszczącej konsystencji nie wysusza ust, i też nie nawilża je. Choć nie odczuwam wysuszenia.

Zdecydowanie jestem fanką szminek. Tutaj mamy do czynienia z lakierem do ust. Dla mnie to typowy błyszczyk. Kolor jest wspaniały, ale ta powłoka i trwałość nie zbyt bardzo mi odpowiadają. Ale każdy lubi co innego.

Lakier można dostać w Rossmannie, za ok.10zł